nie mówi po angielsku, ale każdy chciałby porozmawiać. Komentują i podśmiewują się ze spodni Maxa, które nie są ani krótkie, ani długie. Fascynuje ich też jego kapelusik z rondem. On zagaduje ich, oni jego, domyślają się, że jedzie do ISKCON-u. Biali nie mają innych powodów do wizyty w okolicy. Max siedzi, miejscowi stoją wokół. Tak mija ponad pół godziny, zanim zjawia się autobus. Tłumnie odprowadzają przybysza. W autobusie straszliwy tłok, wieśniacy wracają z miasta z zakupami. Zapraszają do wciśnięcia się między nich na ławeczkę. Po jakimś czasie wszyscy muszą jednak wstać, bo wsiada dużo kobiet, a to miejsce zarezerwowane dla