No i zaczynało się! (a raczej kończyło); w wielu przypadkach działało, być może, "polskie piekło", ale trzeba przyznać, że znajdowało ono doskonałą podbudowę w skrzywieniach systemu.<br> Papierki mnożyły się: pisania rokrocznie szczegółowego planu tego, co chce się odkryć i sprawozdanie z tego, co się właśnie odkryło, nie wytrzymałby nawet Klub Mensa, ale wytrzymywały je odpowiednie biura, choć nie mam pewności, czy otrzymane materiały ktoś naprawdę czytał. A jak radzili sobie z tymi wymogami denaci, tj. my? Ano, planowało się rzeczy już zrobione (opóźniając druk publikacji) dbało o odpowiednią werbalizację sprawozdań (im więcej żargonu technicznego, tym lepiej) itd. itd. - nie będę przecież