przyszedł duch, wprawdzie hiszpański (czy on nawet powiedział, że jest z Urugwaju?), ale się jakoś inaczej nazywał, już nie pamiętam. To się go pytamy, czemu to on akurat przyszedł. A ten mówi, że Mistrz go przysyła. Co za Mistrz? To go zaczął tak oględnie określać, wiesz, Książę Tego Świata, Władca Much, te wszystkie pseudonimy, żeby tylko nie powiedzieć po imieniu. Nas tam już zgroza ogarnia, ale ktoś wpadł na pomysł, żeby zapytać, kto go wzywał. To on mówi, że Aleksander. Myśmy na początku zgłupieli, dopiero po chwili: przecież Oleś Dziwiński ma na imię Aleksander. Patrzymy na Olesia, a ten blady jak