potem otarł się o niego transwestyta w lokówkach, lecz oto wreszcie, godzinę i pięć minut później, Carlos staje przed metalowymi drzwiami peronu na wysokim piętrze dworca, którego przęsła wibrują jak ściany glinianej wieży.<br>Nie czeka długo. Oprócz niego przy srebrnych drzwiach, za którymi ma się zatrzymać dalekobieżny autokar, stoi gruba Murzynka w pomarańczowym dresie i dwaj młodzi kolesie, jeden z kitką, drugi ostrzyżony na jeża, obaj w misiowych kurtkach, niegroźni, o irlandzkiej urodzie. Za szybą miga co chwila nowe srebrne cielsko, od ryku diesla dygocze poręcz, potem cisza, znów ryk, znów dygot i migot. Na szybę drzwi pada wreszcie podwójny snop