Typ tekstu: Książka
Autor: Białołęcka Ewa
Tytuł: Tkacz iluzji
Rok wydania: 2004
Rok powstania: 1997
była tam jeszcze dość głęboka, by statek zbliżył się do brzegu. Na pokład mieliśmy dotrzeć łodzią.
Wężownik pierwszy stanął w kręgu ze sznura, ze swym tobołkiem na ramieniu. Uśmiechnął się, uniósł palce w geście przywołania dobrego losu i "skoczył". Na miejscu, gdzie stał przed chwilą, postawiliśmy dwa pierwsze kufry. Przejęty Myszka wodził nosem po karcie z opisanymi koordynatami. Dał nam znak, byśmy cofnęli się, i obie skrzynie powędrowały w ślad za Wężownikiem. Myszka skinął na Diamenta. Ten stanął w kole, obejmując kurczowo torbę podróżną i zamknął oczy, a Myszka posłał go Wędrowcowi do pomocy. Liczyłem w duchu: jeden... dwa... trzy... chłopcy
była tam jeszcze dość głęboka, by statek zbliżył się do brzegu. Na pokład mieliśmy dotrzeć łodzią. <br>Wężownik pierwszy stanął w kręgu ze sznura, ze swym tobołkiem na ramieniu. Uśmiechnął się, uniósł palce w geście przywołania dobrego losu i "skoczył". Na miejscu, gdzie stał przed chwilą, postawiliśmy dwa pierwsze kufry. Przejęty Myszka wodził nosem po karcie z opisanymi koordynatami. Dał nam znak, byśmy cofnęli się, i obie skrzynie powędrowały w ślad za Wężownikiem. Myszka skinął na Diamenta. Ten stanął w kole, obejmując kurczowo torbę podróżną i zamknął oczy, a Myszka posłał go Wędrowcowi do pomocy. Liczyłem w duchu: jeden... dwa... trzy... chłopcy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego