gospodarka, mój dom - wrzeszczał. - Moja stodoła, mój grunt, gdzie pan stoisz! Raus z mojego podwórka! <br><br>Szturchnąłem go w bok, wskazałem palcem drzwi wejściowe do domu. Ktoś uchylił je, przez szparę wystawała para luf dubeltówki. Mierzyły w naszym kierunku. <br>- W ten sposób nic nie załatwimy - powiedziałem. - Kulkowski nafaszeruje nas kaczym śrutem. Na dodatek podziurawi mi wóz. - Nie odezwał się, ale widziałem, że ostatni argument zrobił na nim wrażenie. - Ja w każdym razie odjeżdżam. <br>Stary siedział sztywny, czerwony na twarzy, jakby miał dostać apopleksji, ale nie palił się do opuszczenia pojazdu. Zawróciłem terrano, potem do dechy nacisnąłem pedał gazu. Samochód wyrzucił strugi piasku spod