Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
ustawiają się w ordynki i ruszają ku wsiom. Słyszał gardłowe komendy i śpiewki żołnierskie.
Naprzód, rajtarzy
króla Gustawa!
Kędy przejdziemy,
nie wzrośnie trawa.
Przepłynęliśmy
przez morze sine,
aby obrócić
kraj ten w perzynę.
Głucho dudniły werble bębnów. Truchlało serce młodego latarnika. Rzucał niespokojne spojrzenia to ku morzu, to ku Tupadłom. Niepokoił się o narzeczoną, o jej rodziców, o kaszubskich rybaków i oraczy. Ostrzec ich pragnął przed niebezpieczeństwem. Pośpieszył ku schodom, ale zatrzymał się w pół drogi, przypomniawszy sobie przysięgę złożoną na puckim zamku:
- Choćby ziemia się trzęsła w posadach, choćby morze z brzegów wystąpiło, nie opuszczę od zmroku do świtu latarni, nie
ustawiają się w ordynki i ruszają ku wsiom. Słyszał gardłowe komendy i śpiewki żołnierskie. <br> Naprzód, rajtarzy <br>króla Gustawa! <br>Kędy przejdziemy, <br>nie wzrośnie trawa. <br>Przepłynęliśmy <br>przez morze sine,<br>aby obrócić <br>kraj ten w perzynę. <br> Głucho dudniły werble bębnów. Truchlało serce młodego latarnika. Rzucał niespokojne spojrzenia to ku morzu, to ku Tupadłom. Niepokoił się o narzeczoną, o jej rodziców, o kaszubskich rybaków i oraczy. Ostrzec ich pragnął przed niebezpieczeństwem. Pośpieszył ku schodom, ale zatrzymał się w pół drogi, przypomniawszy sobie przysięgę złożoną na puckim zamku:<br>- Choćby ziemia się trzęsła w posadach, choćby morze z brzegów wystąpiło, nie opuszczę od zmroku do świtu latarni, nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego