Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
zdawały się potwierdzać to przypuszczenie.

Ojciec, szczególnie wrażliwy na łzy, otworzył szeroko oczy i ręką wkonał ruch, jak gdyby coś podrzucił do góry.

Matka podbiegła do Kawryginy i objęła ją ramieniem.

- Co się pani stało? Anna Stiepanowna! Co się stało?

- Aliosza... - wycedziła łkając.

- Co Aliosza?

- Przepadł... Zginął... Moje dziecko... Alioszeńka... O, Boże!

Podniosła zapłakaną twarz i już składniej opowiedziała, że pewnego dnia Aliosza zniknął z domu i od dwóch miesięcy nie daje znaku życia.

- Mamy duże stosunki - ciągnęła dalej Kawrygina - postawiliśmy na nogi policję w całei Rosii, szukam go wszędzie. gdzie tylko trafię na jakiś ślad... Widziano go w Warszawie... Co on
zdawały się potwierdzać to przypuszczenie.<br><br>Ojciec, szczególnie wrażliwy na łzy, otworzył szeroko oczy i ręką wkonał ruch, jak gdyby coś podrzucił do góry.<br><br>Matka podbiegła do Kawryginy i objęła ją ramieniem.<br><br>- Co się pani stało? Anna Stiepanowna! Co się stało?<br><br>- Aliosza... - wycedziła łkając.<br><br>- Co Aliosza?<br><br>- Przepadł... Zginął... Moje dziecko... Alioszeńka... O, Boże!<br><br>Podniosła zapłakaną twarz i już składniej opowiedziała, że pewnego dnia Aliosza zniknął z domu i od dwóch miesięcy nie daje znaku życia.<br><br>- Mamy duże stosunki - ciągnęła dalej Kawrygina - postawiliśmy na nogi policję w całei Rosii, szukam go wszędzie. gdzie tylko trafię na jakiś ślad... Widziano go w Warszawie... Co on
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego