Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
dziwnego, że takie nachalne dzwony niedzielne irytują niewierzących intelektualistów".
Uśmiechnął się do lustra nad zlewem. Śniadanie jadł sam. Obok chleba leżały dwie pucułowate drożdżówki. Jadł machinalnie, uwagę skupiwszy na zegarku. Ten brak pogody wynikał oczywiście z przyśpieszenia, jakiemu poddany był poranek niedzielny, o czym najlepiej świadczyły mokre włosy nad uchem.
Obszedł mur i znalazł się na placu. Niebo było pełne białych niezdecydowanych obłoków. Parafianie wychodzili z uliczek, wymijali kałuże i dopiero na kamiennym chodniku nabierali solennej pionowości.
Wszedł między nich. Angielski trencz khaki i tweedowy kapelusz nie zwracały niczyjej uwagi. Drzwi dębowe skrzypiały raz po raz, przytrzymywane przez wchodzących. "Jest wolne
dziwnego, że takie nachalne dzwony niedzielne irytują niewierzących intelektualistów". <br>Uśmiechnął się do lustra nad zlewem. Śniadanie jadł sam. Obok chleba leżały dwie pucułowate drożdżówki. Jadł machinalnie, uwagę skupiwszy na zegarku. Ten brak pogody wynikał oczywiście z przyśpieszenia, jakiemu poddany był poranek niedzielny, o czym najlepiej świadczyły mokre włosy nad uchem. <br>Obszedł mur i znalazł się na placu. Niebo było pełne białych niezdecydowanych obłoków. Parafianie wychodzili z uliczek, wymijali kałuże i dopiero na kamiennym chodniku nabierali solennej pionowości. <br>Wszedł między nich. Angielski trencz khaki i tweedowy kapelusz nie zwracały niczyjej uwagi. Drzwi dębowe skrzypiały raz po raz, przytrzymywane przez wchodzących. "Jest wolne
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego