na pokładzie (ogon meksykańskiego huraganu uparł się pokołysać hawajskie palmy). Molokai ze straszną, wciąż egzystującą kolonią trędowatych, przecudnym porcikiem Kauanakakai, gdzie obwieszono nas girlandami kwiatów i wieziono do miasta autobusem ze śpiewem i muzyką. Gdzie zbieraliśmy ananasy wprost z pola do wielkiego kosza, który potem się nie mieścił na "Nord".<br> Oddala się Lanai, najbardziej dziewicza, choć leżąca w samym środku pasma, jakie hawajskie wyspy tworzą na podobieństwo naszyjnika. Lanai, gdzie karmiliśmy dzikie koty, wędrowaliśmy szeroką na 25 metrów autostradą rolniczą do miasteczka, gdzie jedliśmy saimin i kokosy, bo była niedziela i wszystkie sklepy zamknięte.<br> Żegnajcie, wyspy, żegnajcie, Hawaje! Żegnaj, Maui, żegnaj