Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Karan
Nr: 9-10
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1995
się w kościele, Anetka nie wiedziała nawet, że jestem. Był to dzień, w którym dzieci powinny przyjść ze swoimi dziadkami. Anetka nie przyszła z nikim. Ucieszyłam się kiedy ją rozpoznałam wśród dzieci. Miała białą sukienkę, krótkie jasne włosy i wianek, a to znaczyło, że w domu jest wszystko w porządku. Odetchnęłam z ulgą. Przecież tyle mogło się zdarzyć.
Spotkałam ją później na schodach. Ucieszyła się ale zaraz zaczęła pytać:
- Dlaczego "ciociu" sama tylko przyszłaś? Dlaczego nikogo nie było w niedzielę?
Co miałam powiedzieć? Tłumaczyć, że wszystkim wypadły zajęcia?
- Przepraszam Cię, bardzo chciałam być. Ale nie mogłam... Moje słowa niewiele znaczyły.
A
się w kościele, Anetka nie wiedziała nawet, że jestem. Był to dzień, w którym dzieci powinny przyjść ze swoimi dziadkami. Anetka nie przyszła z nikim. Ucieszyłam się kiedy ją rozpoznałam wśród dzieci. Miała białą sukienkę, krótkie jasne włosy i wianek, a to znaczyło, że w domu jest wszystko w porządku. Odetchnęłam z ulgą. Przecież tyle mogło się zdarzyć. <br>Spotkałam ją później na schodach. Ucieszyła się ale zaraz zaczęła pytać:<br>- Dlaczego "ciociu" sama tylko przyszłaś? Dlaczego nikogo nie było w niedzielę?<br>Co miałam powiedzieć? Tłumaczyć, że wszystkim wypadły zajęcia?<br>- Przepraszam Cię, bardzo chciałam być. Ale nie mogłam... Moje słowa niewiele znaczyły. <br>A
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego