Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
ciągnie ze sobą tego paskudztwa!
Robi się jasno. Biegiem, biegiem. Jeśli spóźnię się na odpływ, nasz kosmiczny wehikuł pozostanie tu, zmuszony czekać na nowy pomyślny zbieg astralnych czynników. Rozkładam pierwsze mapy, mocuję na dziobie kotwicę z niezbędną do natychmiastowego rzucenia długością łańcucha. Prędzej, prędzej! Tam w górze już odliczają czas! Odlicza go spiętrzający pływ Księżyc, wschodzące Słońce, obrót naszej planety.
Żegnaj, Japonio. Bywaj, jeszcze się spotkamy - może nawet w tym roku. Odpływam bez tego rozdzierającego serce uczucia, jakie wywarły na mnie Hawaje. Nie tęsknię za niczym i nikim. Myśli moje są w Kalifornii. Tam się spieszę, tam będę gonił, co sił
ciągnie ze sobą tego paskudztwa!<br> Robi się jasno. Biegiem, biegiem. Jeśli spóźnię się na odpływ, nasz kosmiczny wehikuł pozostanie tu, zmuszony czekać na nowy pomyślny zbieg astralnych czynników. Rozkładam pierwsze mapy, mocuję na dziobie kotwicę z niezbędną do natychmiastowego rzucenia długością łańcucha. Prędzej, prędzej! Tam w górze już odliczają czas! Odlicza go spiętrzający pływ Księżyc, wschodzące Słońce, obrót naszej planety.<br> Żegnaj, Japonio. Bywaj, jeszcze się spotkamy - może nawet w tym roku. Odpływam bez tego rozdzierającego serce uczucia, jakie wywarły na mnie Hawaje. Nie tęsknię za niczym i nikim. Myśli moje są w Kalifornii. Tam się spieszę, tam będę gonił, co sił
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego