Typ tekstu: Książka
Autor: Myśliwski Wiesław
Tytuł: Widnokrąg
Rok: 1996
rękę, całkiem już przystając. - Gdzieś między
drzewami. Chyba jakieś przeczucie mnie naszło. Bo skąd mogłam wiedzieć,
że zgubisz tego buta. Krzak go trochę zasłaniał. Czy nie dziki bez? I
wyście z ojcem doszli do mnie. Ojciec blady, aż się zlękłam, bo
przecież nic takiego nie niósł. Ten plecak i siatkę. Oj, nie ma on
zdrowia, nie. Żeby chociaż przeżył to wszystko. Jeszcze ten but teraz.
Minęliśmy te ostatnie dwie chałupy i wieś się urwała. Stanęliśmy
przed rozlewiskiem pól, jeszcze słonecznych, lecz jakby z lekka już
przydymionych, zmatowiałych od więdnącego nad nimi słońca. Matka
omiotła wzrokiem te pola, to więdnące słońce i
rękę, całkiem już przystając. - Gdzieś między<br>drzewami. Chyba jakieś przeczucie mnie naszło. Bo skąd mogłam wiedzieć,<br>że zgubisz tego buta. Krzak go trochę zasłaniał. Czy nie dziki bez? I<br>wyście z ojcem doszli do mnie. Ojciec blady, aż się zlękłam, bo<br>przecież nic takiego nie niósł. Ten plecak i siatkę. Oj, nie ma on<br>zdrowia, nie. Żeby chociaż przeżył to wszystko. Jeszcze ten but teraz.<br> Minęliśmy te ostatnie dwie chałupy i wieś się urwała. Stanęliśmy<br>przed rozlewiskiem pól, jeszcze słonecznych, lecz jakby z lekka już<br>przydymionych, zmatowiałych od więdnącego nad nimi słońca. Matka<br>omiotła wzrokiem te pola, to więdnące słońce i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego