i wyszła, mocno zamykając drzwi.<br>Od drugiej pokojowej, Mani Kowalik, Marta dowiedziała się, że w oficynie dogorywa żona aresztowanego i wywiezionego do obozu kierownika krochmalni, Wadkowskiego. Kiedy gestapo zjechało po raz wtóry do Malenia, już po ucieczce i śmierci pana Janusza się to stało, Wadkowska była właśnie w ósmym miesiącu. Okropnie płakała, kiedy związano i pobito jej męża. Załadowano go do samochodu, nawet nie mogli się pożegnać. Po kilku godzinach urodziła martwego chłopczyka. Od tego czasu nie może dojść do siebie. Już sześć tygodni minęło, a ona coraz słabsza. Podobno nerki, serce.<br>- Nic z niej nie będzie. Śmierć ma w oczach