jest obrzydliwe, co mówisz - zaprotestowała miękko Sandra. Pa paru minutach znowu się do mnie zwróciła. Miała bardzo piękne oczy. Podłużne, odrobinę skośne, brunatne: Zapatrzywszy się w nie, na dodatek przy temperaturze, która wciąż wzrastała, odpowiadając poplątałem czasy tak, ze nic nie zrozumiała. Mąż półgłosem wyjaśnił jej, co miałem na myśli:<br>- Okropnie mówię po włosku - rzekłem:<br>- Skądże znowu! - zaprzeczyła Sandra. - Ja musiałabym się uczyć dziesięć lat po polsku, żeby tak mówić jak pan po włosku.<br>- Sto dziesięć roześmiał się Wieśniewicz. Ton jego głosu był lekko obraźliwy.<br>Pani Campilli dotknęła mego kieliszka. Czyniła tak co jakiś czas, bezsłowne pytając, czy chcę jeszcze wina