Widzę: dźwigasz. Unosisz skamieniały pędzel,<br>Nie na płótna wysokość, na wysokość czoła,<br>Aby potem wstydliwym zasłonić uśmiechem<br>Tamte - wspomnij - po niebie rozwiane chorągwie.<br><br>A więc piękno jest w klęsce? Znasz tę samą radość<br>Przegrywania przed czasem? Świateł wygaszania,<br>Jeszcze zanim się zjawi Duch nad Elsynorem,<br>Przed Jakubem Archanioł, róże nad Olimpią?<br><br>Widzę: wracasz. Już jutro, już pojutrze może<br>Zostaniesz tam na dłużej, - tam, co zawsze znaczy:<br>W kobiecie bezrozumnej, w drżącym psie lub w nocy,<br>Której cień najpiękniejszy nosimy wpół twarzy.<br><br><intro>Dedykacja: Jerzemu Stajudzie</></><br><br><div><tit>***</><br>Piękno spóźnione,<br>Nie było cię wcześniej -<br>Nie było w środku -<br>Nadchodzisz od portu.<br><br>Tak, z tamtej strony