pejzaże i nie widziane twarze, które stanowiły moją cząstkę.<br>Na Francję wciąż się zżymałem i przesadnie tropiłem wszelkie francuskie wpływy, które z całą bezwzględnością usiłowałem tępić, a czasem opanowywała mnie nagła i niezrozumiała nostalgia za Paryżem, w którym nigdy nie byłem. Zwidywały mi się zmoczone deszczem bulwary, perspektywy Avenue de žOpéra, na którą patrzyłem zawieszony gdzieś w przestrzeni ponad dachami, wsłuchując się w monotonny szum przesuwających się pode mną autobusów i samochodów, pomieszany z jakąś muzyką, muzyką sfer Paryża, drgającą z różanej mgły, na tle której odcinają się ciemne sylwetki dachów. Ślizgałem się o północy po gładkim asfalcie, odbijającym jak jezioro