nad wyraz ciężka, gorąca, gdy spoczęła na piersi. Róża kazała zaraz wracać, płakała żałośnie, nie strącała jednak upartej, rozgorzałej ręki. Michał całował po piersiach, po ramionach, żeby przestała płakać. Wrócili szybko i nic już okropniejszego niż ta ręka nie stało się tego wieczora. Stało się jednak drugie straszne odkrycie: ciało. Ożyły piersi, biodra, kolana - wszystko, czego dotykały poprzez suknię dłonie Michała. <br>Później, w dobrych kilka lat po wielkim bólu rozstania, kiedy Michał siedział już w Wierchnieudinsku jako inżynier powiatowy, mąż moskiewskiej kursistki, uwiedzionej przez siebie, sobie na wstyd, Róży na wieczyste konanie, kiedy już tam siedział, zgnębiony, przeklęty - Róża uwierzyła Kostkowi