Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
nam, ciągnąc smugi brudnych spalin zdławionych silników. Podnoszę tablicę nad głowę: "Wszystko w porządku. Zatelefonuj..." W pewnym sensie jest to wzruszające. Ogromna góra aluminium, uskrzydlona czterema silnikami i nafaszerowana elektroniką, fatyguje się wraz z dziesięcioma ludźmi załogi kilkadziesiąt metrów w dół, by zobaczyć, co dzieje się z facetem kaczkującym przez Pacyfik małym jachtem.
Ryk jest tak potężny, że wypełnia nie tylko uszy, ale i klatkę piersiową, wprawiając w wibrację wszystko, czym natura wypełniła nasze wnętrze. Odruchowo chcę rzucić tablicę i zatkać uszy. Powstrzymuję się jednak pamiętając, że najważniejsze jest to "Wszystko w porządku..."
Nim VP"Orion" zawraca, by po raz drugi
nam, ciągnąc smugi brudnych spalin zdławionych silników. Podnoszę tablicę nad głowę: "Wszystko w porządku. Zatelefonuj..." W pewnym sensie jest to wzruszające. Ogromna góra aluminium, uskrzydlona czterema silnikami i nafaszerowana elektroniką, fatyguje się wraz z dziesięcioma ludźmi załogi kilkadziesiąt metrów w dół, by zobaczyć, co dzieje się z facetem kaczkującym przez Pacyfik małym jachtem.<br> Ryk jest tak potężny, że wypełnia nie tylko uszy, ale i klatkę piersiową, wprawiając w wibrację wszystko, czym natura wypełniła nasze wnętrze. Odruchowo chcę rzucić tablicę i zatkać uszy. Powstrzymuję się jednak pamiętając, że najważniejsze jest to "Wszystko w porządku..."<br> Nim VP"Orion" zawraca, by po raz drugi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego