mogła toczyć się dalej w nastroju pogodnym. Aczkolwiek Róża zapowiedziała "własne sprawy", Marta, nawykła do nieobliczalności matczynej, robiła rachunek sumienia, aby nie dać się zaskoczyć wymówkom. Przebiegając pamięcią tych lat dwanaście, od dnia pierwszej lekcji śpiewu, w ciągu których z dziecka stała się późno rozwiniętą dziewczyną, a zaraz później żoną Pała, matką Zbyszka i wreszcie doskonałą śpiewaczką - nie znajdowała w nich win przeciwko Róży. W okresie kiedy panny zazwyczaj obojętnieją dla matek, zaprzątnięte oczekiwaniem miłości, ona właśnie w matce to <page nr=179> oczekiwanie ziściła. Jej pierwszy sen erotyczny to nie był ani chłopiec, strzelający zza płotu, ani rumak, który tratuje ognistymi kopytami ani