w<br>głębi. Wtem nie otwierając oczu, wciąż jak gdyby schowana pod słońcem,<br>powiedziała:<br> - Jedni uciekają stąd, drudzy uciekają tu. Mój głupi ojciec też chce,<br>żebyśmy uciekli. Jakiż on jest głupi. Wszyscy są głupi. - I zaśmiała<br>się tym słońcem jaskrawo, świetliście. - Patrzysz się na mnie? -<br>nieoczekiwanie spytała, wciąż nie otwierając oczu. - Patrz sobie. Mnie<br>tam wszystko jedno. I tak ci z tego nic nie przyjdzie. - Znów przywarła<br>głową do kolan, przerzucając jednym ruchem tę gęstwę włosów na przód,<br>zwarła blisko siebie nogi, a nawet zaczęła w pośpiechu obciągać<br>sukienkę. - Aleś ty zepsuty. Taki szczyl, a taki już zepsuty. Od razu<br>widać, żeś z