różowy obłok zaplątał się w najwyższe konary; drzew jak kłębek waty w kolce głogu, a ponad lasem, na wyniosłym wzgórzu, w łunie zachodzącego słońca, stała wysoka, posępna baszta zamku.<br>Na skraju polany chłopcy przystanęli. Jeszcze raz spojrzeli na siebie, na szałas. Stał ukryty w cieniu, solidny, przysadzisty jak chłopska chata.<br> - Pierwszorzędny szałas - rzucił z dumą Paragon. - Niech wiedzą, że warszawiacy umieją budować.<br> - Pierwszorzędny - powtórzył Perełka i pierwszy zagłębił się w leśną drogę, która przecinała lekki skłon wzgórza jak wykuty z żywej zieleni tunel.<br><br>3<br> - Paragon, skąd wiedziałeś, że na kolację będą pierogi z wiśniami? - Mandżaro trącił łokciem kolegę. Rozpromienionymi oczyma wskazał