liczne, nawet do 15-20 osób. Aleksander Schiele wspominał, jak Bednarski, szkoląc jedną panienkę na Antałówce, wołał podczas jej zjazdu: - Kolana, zgięte, kolana zgięte! Narciarka tłumaczyła się: - Proszę pana, ja pierwszy raz mam narty na nogach. Bednarski na to: - No tak, ale kolana ma pani od urodzenia.<br><br><tit>W "Klubie Alpejskich Pieszczochów"</><br><br>Tatry były za małe dla pana Henryka, więc jeszcze przed wojną, w zimowe soboty wpadał jak bomba do Wiednia, gdzie założono klub narciarski "C.A.P"(Club Alpine Polonaise) i mówił: - Wy jeszcze tutaj?! No, <dialect>jadziem, jadziem</>. I jechał, zdobywał w towarzystwie Eli Michalewskiej (później Ziętkiewiczowej) i innych narciarzy tak