Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
Nawet sobie pomarańczy kupić nie potrafię, tfu, świństwo". Spojrzał z nienawiścią prawie na małego Żydka. Zażera się. Poszedł do kuchni, wyrzucił skórę i miąższ. Zachciało mu się popatrzeć na Teodozję. Pod pretekstem szklanki wszedł do pokoju. Teodozja siedziała pod oknem i cerowała coś różowego. Podszedł, ukłonił się i wyciągnął rękę. Podała mu swoją niezręcznie i sztywno.
- Proszę pani, szklanki, zdaje się, tu?
- O, tam, na dole w szafce. Co, pan niedawno się sprowadził? Niech pan zostawi, naleję panu kawy. - Wstała i dumnym krokiem wyszła do kuchni. Po chwili przyniosła szklankę z brunatną kawą. Nie chciało mu się pić tej lury, ale
Nawet sobie pomarańczy kupić nie potrafię, tfu, świństwo". Spojrzał z nienawiścią prawie na małego Żydka. Zażera się. Poszedł do kuchni, wyrzucił skórę i miąższ. Zachciało mu się popatrzeć na Teodozję. Pod pretekstem szklanki wszedł do pokoju. Teodozja siedziała pod oknem i cerowała coś różowego. Podszedł, ukłonił się i wyciągnął rękę. Podała mu swoją niezręcznie i sztywno.<br>- Proszę pani, szklanki, zdaje się, tu?<br>- O, tam, na dole w szafce. Co, pan niedawno się sprowadził? Niech pan zostawi, naleję panu kawy. - Wstała i dumnym krokiem wyszła do kuchni. Po chwili przyniosła szklankę z brunatną kawą. Nie chciało mu się pić tej lury, ale
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego