spotka mnie w ciągu najbliższego pół roku, o ludziach, o drewnianych chatach, zatłoczonych, zasypanych sprzętami i towarem uliczkach. Jestem w Japonii...<br> Budzę się, gdy jest jeszcze ciemno, i stwierdziwszy, że dochodzi szósta, zaczynam dzień. Po skasowaniu łoża i gimnastyce siadam na macie na poranną medytację. Twardy, szorstki dotyk łodyg ryżu. Podwijam nogi, mając dłonie wciąż oparte na macie. To jest to, czego mi było potrzeba. Nie jakieś tam siadanie na podłodze. Medytując na tatami jest się zapewne bliżej doskonałości, bliżej niebios. Przynajmniej o grubość maty.<br> Przy śniadaniu poznaję rodziców pana Fujimori, tradycyjnie mieszkających z najstarszym synem. Para wciąż jeszcze rześko wyglądających