starszych nikt nie szedł do niej w konkury, bo tak piękną była i czystą, że każdego onieśmielała. Szły za mąż jej brzydsze i starzejące się koleżanki, a ona tkwiła przy oknie co dzień, tkackim pracom się oddając, zapatrzona w niebo i ziemię, które zdawały się ją omijać ze swoimi prawami. Pomarli jej rodzice, miasto popadało w ruinę, to znów się odbudowywało, a ona była cudnie piękna i jaśniejąca swą młodością, a że przy tym nadal nikt się koło niej nie kręcił - świętą ją zaczęto nazywać.<br>By sprostać temu imieniu, zaczęła opiekować się chorymi na trąd i na inne najokrutniejsze choroby, rannych