nie mogłaby istnieć. Bo chodzi tu mniej o chwilę bieżącą, która szybko mija, pozostawiając też swoją dokumentację, a bardziej o wyciągnięcie właściwych<br>wniosków z dokumentacji lat niepowracalnych. Żadna literatura piękna, czy historyczna, czy po prostu pamiętnikarska, nie może istnieć bez dopływu słowa przekazującego wiedzę i doświadczenia tamtych lat.<br>Wizyta na Pont Street przypomniała mi że w rozdziale pt. "Sława i nieśmiertelność, Jan Parandowski (<hi rend="italic"> Alchemia słowa</> Warszawa, 1951), pisze: "Jesteśmy jednak godną zaufania potomnością. Jak żadna, staramy się zapewnić książkom najdłuższą egzystencję. Stworzyliśmy doskonałe środki konserwacji. Wielkie biblioteki, w pancerzach z żelaza i betonu z podziemnymi galeriami (sic!), chronią najlichszy strzęp papieru