Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
buzie, kobiety się uśmiechały. Mężczyźni rozmawiali podniesionymi głosami.
Zaczęły go boleć ręce, teraz dopiero poczuł szorstkość sznurków krępujących nadgarstki.
Mdliło go. W nozdrzach gęsta woń stęchlizny, w ustach dziwny smak, słony i słodki zarazem. Bolało, wszystko bolało, i kark trafiony pałką, i otarte do krwi ręce, i nogi, i głowa. Przespał całą noc i pół dnia - teraz słońce wędrowało już w dół Góry. Przytroczyli go do kija jak zabitą sarnę i przynieśli tutaj. O, Ziemio...
Chciał coś powiedzieć, ale język nie drgnął nawet w ustach. Nie mógł mówić.
Oczy zamknęły się same. Tak, usnąć, spać jak najszybciej, odpocząć, wreszcie odetchnąć. Tylko
buzie, kobiety się uśmiechały. Mężczyźni rozmawiali podniesionymi głosami.<br>Zaczęły go boleć ręce, teraz dopiero poczuł szorstkość sznurków krępujących nadgarstki.<br>Mdliło go. W nozdrzach gęsta woń stęchlizny, w ustach dziwny smak, słony i słodki zarazem. Bolało, wszystko bolało, i kark trafiony pałką, i otarte do krwi ręce, i nogi, i głowa. Przespał całą noc i pół dnia - teraz słońce wędrowało już w dół Góry. Przytroczyli go do kija jak zabitą sarnę i przynieśli tutaj. O, Ziemio...<br>Chciał coś powiedzieć, ale język nie drgnął nawet w ustach. Nie mógł mówić.<br>Oczy zamknęły się same. Tak, usnąć, spać jak najszybciej, odpocząć, wreszcie odetchnąć. Tylko
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego