na przykład. O, to by było okropne".<br>Zgrzytnęły drzwi. Wróciła Teodozja. Przechodząc obok, rzuciła:<br>- Ugotuję ci trochę rosołu, to cię pokrzepi.<br>Krzątała się, brzęczała fajerkami, przesuwała garnki. Pod zlewem poruszała się kura, leżąc na boku, ze związanymi nogami. Jej ciche pogdakiwania zwabiły kotka, który dotychczas wygrzewał się na parapecie okna. Przycupnął na progu i niby hipnotyzer wpatrywał się w ptaka. Kilka minut trwał tak, przyczajony, w końcu sprzykrzyło mu się to bezskuteczne wyczekiwanie na zaczepkę i bardzo ostrożnie posunął się w stronę kury. Przystanął, znów się przybliżył... Przywarł brzuchem do podłogi i wysunął prawą lapkę, tuż, tuż kury. Przerażona zagdakała i