mnie nie ma, bo obrazy pojawiają się wcześniej - przed snem, ale wciąż powtarzam: przecież jestem u siebie, w swoim łóżku, a nie tam, za tą linią z powiek. To zmyłka. Za drugim razem prawie zawsze czuję, jak przeszywa mnie prąd, kopię nogami jak powieszony. To jakieś neurony, które się wyłączają. Pstryk. Podrzuca mnie w górę i znowu próbuję nie dać się dopaść. Ale wiecznie nie może się udawać i za którymś podejściem się nie udaje. Zapadam się w ciemność, której się boję, a mimo to pragnę.<br>Pewnie, że nie zawsze tak było. Kiedyś w ogóle się nad tym nie zastanawiałem. Sen