nie czuło się zdrady. Śmiano się tylko obficie i to uspokajało zapewne cenzorów. Tym, bardziej, że śmiano się pogodnie. Właśnie w teatrze, gdyż tym razem groźna była ulica. Tam miał się rozegrać inny spektakl. Któż by więc uważał na farsowe przytyczki pod adresem Moskwy, gdy grzano silniki.<br> <tit1>Przytyczki, Specialite polonaise.</tit1> <br>Pukać niedźwiedzia po nosie i dziwić się, że śmie prychać. Ciągnąć za kudły i zdumiewać, że to mu nie odpowiada, bo taką ma już niedźwiedziowatą naturę. Literatura przytyczków, podchodów, małych i wielkich uników. Październik: spektakl akceptował cenzor, choć sowiecka ambasada w Warszawie słała protesty pełne przykładów antyradzieckich ekscesów. Kto by na