Typ tekstu: Książka
Autor: Sapkowski Andrzej
Tytuł: Narrenturm
Rok wydania: 2003
Rok powstania: 2002
z Wozu - Reynevan, mimo wszystko, nie miał jakoś zaufania.
Urban Horn parsknął znowu, wzruszył ramionami.
- Tuszę, że w stronę Strzelina wam droga. Wyprzedziłem na gościńcu podróżnego, tamże zmierzającego. Jeśli pozwolicie sobie doradzić, lepiej by było o podwodę się pokłonić, niż tu nad złamanym kołem do nocy sterczeć. Lepiej. I bezpieczniej.
Rabbi Hiram ben Eliezer obrzucił swój wehikuł tęsknym spojrzeniem, ale kiwaniem brody przyznał obcemu rację.
- A teraz - obcy spojrzał nad las, na wierzchołek świerka - bywajcie. Obowiązek wzywa.
- Myślałem - odważył się Reynevan - żeście ich tylko straszyli...
Jeździec spojrzał mu w oczy, a wzrok miał zimny. Wręcz lodowy.
- Straszyłem - przyznał. - Ale ja, Lancelocie
z Wozu - Reynevan, mimo wszystko, nie miał jakoś zaufania. <br>Urban Horn parsknął znowu, wzruszył ramionami. <br>- Tuszę, że w stronę Strzelina wam droga. Wyprzedziłem na gościńcu podróżnego, tamże zmierzającego. Jeśli pozwolicie sobie doradzić, lepiej by było o podwodę się pokłonić, niż tu nad złamanym kołem do nocy sterczeć. Lepiej. I bezpieczniej. <br>Rabbi Hiram ben Eliezer obrzucił swój wehikuł tęsknym spojrzeniem, ale kiwaniem brody przyznał obcemu rację.<br>- A teraz - obcy spojrzał nad las, na wierzchołek świerka - bywajcie. Obowiązek wzywa. <br>- Myślałem - odważył się Reynevan - żeście ich tylko straszyli... <br>Jeździec spojrzał mu w oczy, a wzrok miał zimny. Wręcz lodowy. <br>- Straszyłem - przyznał. - Ale ja, Lancelocie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego