Typ tekstu: Książka
Autor: Bratny Roman
Tytuł: Kolumbowie - rocznik 20
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1957
mokotowskich, przynosi strzał. Alina jęczy przez zajęte pocałunkiem wargi, przytulając się jeszcze bliżej. Pochylił się jeszcze raz nad jej oczami. Są przymknięte, jakby z ogromnym przejęciem usiłowała sobie coś przypomnieć.
Skrzypnęła furtka.
Pierwszy szedł Zygmunt. Za nim, z niewielką teczką, wysoki, postawny mężczyzna, którego bary kryły jakiegoś niepozornego trzeciego człowieka. Radiostacja miała grać w ich domu.
Zygmunt był dziwny. Zdenerwowany, milkliwy, spieszący się jakoś bez sensu. Wyglądało na to, że uważa się za komendanta stacji, tak pędził radiotelegrafistę, instalował mu antenę w rogu pokoju, wyrzucił ją potem za okno, mówiąc: "To willa, nikt nic nie zobaczy, tylko się nie grzebać..."
Wysoki
mokotowskich, przynosi strzał. Alina jęczy przez zajęte pocałunkiem wargi, przytulając się jeszcze bliżej. Pochylił się jeszcze raz nad jej oczami. Są przymknięte, jakby z ogromnym przejęciem usiłowała sobie coś przypomnieć.<br>Skrzypnęła furtka.<br>Pierwszy szedł Zygmunt. Za nim, z niewielką teczką, wysoki, postawny mężczyzna, którego bary kryły jakiegoś niepozornego trzeciego człowieka. Radiostacja miała grać w ich domu.<br>Zygmunt był dziwny. Zdenerwowany, milkliwy, spieszący się jakoś bez sensu. Wyglądało na to, że uważa się za komendanta stacji, tak pędził radiotelegrafistę, instalował mu antenę w rogu pokoju, wyrzucił ją potem za okno, mówiąc: "To willa, nikt nic nie zobaczy, tylko się nie grzebać..."<br>Wysoki
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego