nigdy wesołych, pstrokato udekorowanych ulic pełnych flag, lampionów, kwiatów i ozdób, ulic, którymi całymi dniami wędrowaliśmy przez Jokohamę, Kamakurę, Kioto, Tokio...<br> Co wieczór bywamy, jak to się mówi, bo przemili znajomi, a tych mamy wielu, chcą pożegnać Krystynę. Które z tych przyjęć było najatrakcyjniejsze? Oczywiście u kapitana Grzywaczyka na "Mikołaju Reju". Zaproszeni na obiad niedzielny spędziliśmy na statku cały dzień, znów znajdując się wśród swoich. Mówimy, że cały świat jest mały. On chyba jest bardzo mały, zwłaszcza biorąc pod uwagę ruchliwość jego mieszkańców. Kiedy zaproszę kapitana wraz z małżonką, która towarzyszy mu w rejsie, do nas w Gdańsku, państwo Grzywaczykowie nie