kto tam - twój Bóg łaskawy czy po prostu ślepy, rozumny los - nagrodził moją starość. Marta nie będzie rzepy siała dla ciebie. Marta ma głos, którym można wyśpiewać najpiękniejszą muzykę! Życie Marty będzie moje - nie twoje, Adamie. <br>Na tym rozmowę urwano. Adam, jęczący "Boże; ach, Boże miłościwy", powlókł się do roboty. Róża, z rozdętymi nozdrzami, <page nr=144> twardo została przy swoim. W kilka dni później sprowadziła krawcową i kazała szyć Marcie suknie na Warszawę. Lekcje w salonie trwały. <br>I znowu Adam uniżył się. Któregoś popołudnia pozamykał skrzętnie drzwi do sypialni, wyjrzawszy przedtem, czy służby nie ma w pobliżu, usiadł koło Róży na kozetce. <br>- A