rytmy. Zauważył Istvana i skłoniwszy głowę zagrał na jego cześć marsza Radetzkiego, jedyną melodię, która mu się kojarzyła z Węgrami.<br>- Zacznij od tego ciastka - namawiał Terey, dolewając kawy.<br>- Czym ono jest posypane - zawisła palcem nad tacą z ciastkami.<br>- Prawdziwym srebrem. Tak długo bito je młotkiem, aż rozpadło się na płateczki. Rozpuszczą się, organizm je wchłonie... Oni uważają srebro za dodatek niezbędny dla dobrego samopoczucia.<br>Próbowała na końcu łyżeczki z zabawną nieufnością, pogryzała w skupieniu. Oczy świetliste, jak czasem miewają lalki. Śmiesznie marszczyła mały, piegowaty nos. Nie była na pewno klasyczną pięknością, ale budziła powszechne zainteresowanie, widział kierujące się ku niej spojrzenia, słyszał