Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
Trawka kolebała się w biodrach i sunęła z głową opadającą w dół. Jej ciało stało się urągającym prawom grawitacji wahadełkiem, odwróconym i zaczepionym na drobnych stopach. Że też te stopy to wytrzymywały! Kolebanie mogło oznaczać tylko jedno - subtelne popołudniowe dochmielenie krwi.
- Niosę dla kobiety obraz! - oznajmiła tryumfalnie, z zamglonym uśmieszkiem.
- Rychło w czas. Przecież już po trzeciej. Nie ma jej. Zostaw u ciecia. Jak jutro przyjdzie, sam jej oddam - odparł sucho Zygmunt.
- Dobra. Ale mam! Jest! Jak malowanie! - przekornie wykrzykiwała Trawka. - Chciała Malczewskiego - jest Malczewski! Lepszego nikt w Olsztynie nie zdzieła. Co tam, sam Malczewski lepiej by siebie nie podrobił. Tak
Trawka kolebała się w biodrach i sunęła z głową opadającą w dół. Jej ciało stało się urągającym prawom grawitacji wahadełkiem, odwróconym i zaczepionym na drobnych stopach. Że też te stopy to wytrzymywały! Kolebanie mogło oznaczać tylko jedno - subtelne popołudniowe dochmielenie krwi.<br>- Niosę dla kobiety obraz! - oznajmiła tryumfalnie, z zamglonym uśmieszkiem.<br>- Rychło w czas. Przecież już po trzeciej. Nie ma jej. Zostaw u ciecia. Jak jutro przyjdzie, sam jej oddam - odparł sucho Zygmunt.<br>- Dobra. Ale mam! Jest! Jak malowanie! - przekornie wykrzykiwała Trawka. - Chciała Malczewskiego - jest Malczewski! Lepszego nikt w Olsztynie nie zdzieła. Co tam, sam Malczewski lepiej by siebie nie podrobił. Tak
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego