stawia na właściwego konia - rzekł na pożegnanie. <br><br>- Może, może, ja... wątpliwości, a niech je, liczę na to... - tłumaczył się Szyc. Wzruszył ramionami: - Zamierzam przedrzeć się przez front, jeszcze przed świętami.<br>- Wariactwo, szaleńcze ryzyko, niech pan nawet o tym nie myśli, i po co mi pan to mówi?<br>Szyc się skrzywił. - Rzeczywiście, po co? Sam nie wiem, no to już koniec albo dopiero początek - prawie wyjąkał. Znikł za przejeżdżającą furmanką, przy której dostojnie kroczyła ładna, czarno-biała krowa. Kupił woreczek kaszy, taniej, niż się spodziewał, okupacyjne szczęście, kawałek podsuszonego boczku i biały, jakże wonny ser w lnianej ściereczce. Pieniądze dała mu rano