co wtedy?<br>Kaziu rzucił się na łóżko, skulił i wcisnął <br>głowę w ramiona jak ptak.<br>- Chłopaki... - szepnął tak jakoś, że <br>zwrócili ku niemu głowy. Szept był niewyraźny; gdyby <br>nie suche, błyszczące gorączkowo oczy tuż koło <br>jego twarzy, Adam mógłby pomyśleć, że Kaziu płacze.<br>- Chłopaki, co wy. Pinokio, mówiłem, obudź chłopaków. <br>Sam obudzę. Paweł...<br>- W porządku, Kaziu. - Siwy położył mu <br>dłoń na ramieniu. Drżało wyraźnie, a głos <br>Kazia zmatowiał i ucichł.<br>- Pinokio... To ty mnie nienawidzisz, nie ja ciebie. <br>A nienawidzisz, sam nie wiesz, dlaczego. Chociaż ci się <br>zdaje, że wiesz... Nie lubisz nikogo, może trochę Adama, <br>co? Myślisz, że wszyscy są