oni pragną walki. Dobrze, będą ją mieli". Rozesłał posłańców do poszczególnych szczepów Dakotów, do sprzymierzonych z nimi Czejenów i Arapahów, przywołując wszystkich na wielkie zgromadzenie Indian nad potokiem Rosebud. Ci więc, którym do reszty zbrzydło życie w rezerwatach, których do głębi rozjątrzył napór białych i bezprawne zajęcie przez nich Paha Sapa - podążyli na zew powszechnie szanowanego przywódcy. Zebrała się potężna siła tubylców, zdolna stawić czoło trzem kolumnom amerykańskiej armii.<br>"Nie przybyliśmy tam, by walczyć - opowiadał później Siedzący Byk księdzu Geninowi. - Zabraliśmy ze sobą kobiety i dzieci. Chcieliśmy spotkania wszystkich plemion całego regionu, żeby ustanawiać prawa, zawierać rozejmy, odwiedzać się nawzajem, by