wkładką, zamknijcie oczy i...<br> Lubię dreszcz ryzyka. Zsiadłem z konia, i brzęcząc ostrogami zbliżyłem się do progu tej nędznej budy, dla której i tak nie było żadnej alternatywy w promieniu kilkudziesięciu mil. Zresztą, kto by tu, na zdradliwym Llano Estacado, chciał robić jakikolwiek interes - chyba tylko taki <foreign>desperado</>, jak ja. Sfatygowane <foreign>sombrrero</> (parę kulek z Colta 44 już o niego zahaczyło) dobrze zasłaniało mą twarz, na widok której wszystkie areszty szeryfów od Rio Bravo po Rio Pecos chętnie otwarłyby swe podwoje. Nie przejmowałem się tym i dobywszy spod <orig>poncha</> bukłak <orig>tequili</>, pociągnąłem słuszny łyk, a poprawiwszy go drugim, wszedłem do środka