te same cienie<br>Lip na murawie i żółtych motyli<br>Nagłe w powietrzu skrzydeł rozdwojenie<br>I nagły w trawę zlot, gdy do badyli<br>Nóg się czepliwych przytwierdzają schwytem -<br>I przykucnięte nad stawu błękitem<br>Kaczki, co naszą zaoczywszy trzodę,<br>Niezgrabnie, piersią zsuwały się w wodę -<br>I tłumy wróbli, co z głuchym łoskotem<br>Sfruwały z płotu, aby tuż pod płotem<br>W długi się szereg rozsypać na trawie.<br>I widywałem wszystko i nic prawie,<br>Na niewidziane znając drogę całą,<br>Bo odbywałem ją zarówno w sobie,<br>Jak poza sobą. Dziś wierzę, iż w grobie,<br>Gdy z mymi snami sam na sam zostanę,<br>znów ją odbędę, znów