miały wcale,<br>Jeno ruchliwe, długie nochale<br>Pokryte łuską. Tam zaś mniej więcej,<br>Gdzie ludzie zwykle miewają ręce,<br>Zwisały człony ze skóry grubej<br>Zaopatrzone na końcach w tuby.<br>Z każdej zaś takiej niby to ręki<br>Płynęły dziwne głosy i dźwięki.<br>Tłumy tych stworów z ziemi wyległy,<br>Więc pan Soczewka, człowiek przebiegły,<br>Skrył się za skałą, przysiadł na pięcie<br>I plenerowe wykonał zdjęcie.<br>Ale się zdarzył wypadek przykry,<br>Bo księżycowy ludek go wykrył.<br><br>Stwory podniosły zgiełk niebywały,<br>Groźnie tupały, wyły, piszczały,<br>Wykrzykiwały gniewne pogróżki,<br>Aż im się trzęsły pękate brzuszki.<br>Jeden do przodu wreszcie wyskoczył<br>I wybałuszył błyszczące oczy.<br>Już pan Soczewka czekał