Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
i duszno, ale po zachodzie słońca przez otwarte okno wpływał prąd ożywczego chłodu wraz z chmarą ciem lgnących do światła świecy. Leżąc w łóżku widziałem niebo i pas Oriona.

Wieczorem Kazia przyszła powiedzieć mi dobranoc.

- Mógłbyś spalić dom. - Pochyliła się nade mną, pocałowała mnie w czoło tak jak w Nowych Sokolnikach i zdmuchnęła świecę.

Długo nie mogłem zasnąć. Drażniła mnie myśl, że na dole pode mną śpi Kazia, że jest tak blisko. Ciało moje ogarniał niepokój. Powiedziała, że wyrosłem na ładnego chłopca. A skoro tak powiedziała, to chyba jej się podobam. Przecież Aliosza też miał piętnaście lat, kiedy miłość zaczęła się
i duszno, ale po zachodzie słońca przez otwarte okno wpływał prąd ożywczego chłodu wraz z chmarą ciem lgnących do światła świecy. Leżąc w łóżku widziałem niebo i pas Oriona.<br><br>Wieczorem Kazia przyszła powiedzieć mi dobranoc.<br><br>- Mógłbyś spalić dom. - Pochyliła się nade mną, pocałowała mnie w czoło tak jak w Nowych Sokolnikach i zdmuchnęła świecę.<br><br>Długo nie mogłem zasnąć. Drażniła mnie myśl, że na dole pode mną śpi Kazia, że jest tak blisko. Ciało moje ogarniał niepokój. Powiedziała, że wyrosłem na ładnego chłopca. A skoro tak powiedziała, to chyba jej się podobam. Przecież Aliosza też miał piętnaście lat, kiedy miłość zaczęła się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego