podziwu, ile w jego mętnych oczach i nalanym obliczu idioty mogło pojawiać się zadumy i mądrej troski. I niemego, acz czytelnego wyrzutu. <br>- Szarlej... - zająknął się, dociągając popręg. - Szarlej, prawda to, pomógł mi, zrobił dla mnie wiele. Ale przecież sam słyszałeś, sam byłeś świadkiem... Nie raz. Ilekroć napomykałem o odwecie na Sterczach, odmawiał. Drwiąc przy tym i traktując mnie jak głupiego wyrostka. Kategorycznie odmawia pomocy w zemście, ba, nawet Adelę, sam słyszałeś, bagatelizuje, wyśmiewa, stale próbuje odwodzić mnie od jazdy do Ziębic!<br>Koń parsknął i zatupał, jak gdyby udzieliło mu się zdenerwowanie. Reynevan odetchnął głęboko, uspokoił się.<br>- Przekaż mu, Samsonie, niech nie