Tommaso Landolfiego, dziwaka, surrealisty i narcyza to kłębiące się bestiarium? Karaluchy, pająki, robaki, szczury, ropuchy i gąsienice. Do tego maniacy, mordercy, sadomasochiści, zboczeńcy. Czy był to jedynie zabieg literacki? Epatowanie czytelnika okropnościami, ohydą? Czy konieczność przeniesienia nienawiści? Do kogo?<br>"Nie mam przewin, by się korzyć.<br>Jestem taką, jaką stworzył mnie Stworzyciel, winnym On."<br>Wareg, bohater "Morza karaluchów", pragnąc zdobyć kobietę, zabiera ją w surrealistyczną podróż: "Jak okiem sięgnąć, pod rozpalonym sklepieniem nieba roztaczało się bezkresne, czarne jak atrament morze o żałobnym blasku: nieprzebrana ilość karaluchów pokrywała tak gęsto całą jego powierzchnię, że spod nich nie przenikała nawet woda. W głębokiej ciszy