może tylko pogodą, którą tchnęła moja twarz i oczy, jakby wpatrzone w to, czego inni jeszcze nie dostrzegli, w tajemnicę, jakiej jeszcze nie znałem, ale wiedziałem na pewno, że zostanie przede mną odsłonięta, że ujrzę ją pewnego dnia tak jasno i wyraźnie, jakby łuski spadły mi z oczu, jak ongiś Szawłowi w drodze do Damaszku (opowiadała mi o je go nawróceniu właśnie ona, siostra Maria), a stąd już tak blisko do tego syryjskiego miasta,<br>i nagle zrozumiałem - nie od razu, choć nie trwało to długo - że ona, siostra Maria, jest moją matką, posłaną mi tu przez tę umarłą, która ani przez