na dłuższy czas pozbawiony możliwości druku. Artykuł ukazał się za zgodą cenzora: ukarany został jednak nie cenzor, lecz autor. Logiczne - karząc, należy sięgać do samych korzeni zła. Był to, o ile mi wiadomo, pierwszy po "małej odwilży" indywidualny zakaz druku, nie trzeba było jednak długo czekać, aby posypały się nowe. Szczególne ich nasilenie przyniósł ostatni rok, kiedy to po fali petycji i listów, krytykujących projekty zmian w Konstytucji, dziesiątki nazwisk sygnatariuszy, w tym wielu przedstawicieli ścisłej czołówki współczesnej literatury polskiej, znikły na dłuższy czas ze szpalt czasopism i z planów wydawnictw. Niektóre zresztą są tam nieobecne do dzisiaj, przy czym listy