Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 31
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
na jarmark do Krościenka, to ich po drodze rewidowali, czy nie mają jakiegoś towaru przemycanego ze Słowacji.
- Moją mamę przyłapali kiedyś u kuzynki na Słowacji, to zabrali ją najpierw do Nowego Sącza, a potem przez trzy miesiące, raz w tygodniu musiała się meldować na posterunku w Czorsztynie - wtrąca pani Genowefa.

Sznurówki z przemytu

Przemycało się jednak zawsze. Za okupacji do Słowacji wożono sodę kaustyczną, sól, gwoździe, do Polski przywoziło się głównie żywność, materiały, obuwie - opowiada Marian Grywalski. - Co cztery godziny zmieniała się straż i ten moment Polacy wykorzystywali - z towarem na plecach przekraczali granice. Za przemyt groził Oświęcim, ale nie słyszałem
na jarmark do Krościenka, to ich po drodze rewidowali, czy nie mają jakiegoś towaru przemycanego ze Słowacji.<br>- Moją mamę przyłapali kiedyś u kuzynki na Słowacji, to zabrali ją najpierw do Nowego Sącza, a potem przez trzy miesiące, raz w tygodniu musiała się meldować na posterunku w Czorsztynie - wtrąca pani Genowefa.<br><br>&lt;tit&gt;Sznurówki z przemytu&lt;/&gt;<br><br>Przemycało się jednak zawsze. Za okupacji do Słowacji wożono sodę kaustyczną, sól, gwoździe, do Polski przywoziło się głównie żywność, materiały, obuwie - opowiada Marian Grywalski. - Co cztery godziny zmieniała się straż i ten moment Polacy wykorzystywali - z towarem na plecach przekraczali granice. Za przemyt groził Oświęcim, ale nie słyszałem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego