znawstwem daleko wykraczającym poza zwykłą wiedzę, wszystko przestawało się liczyć. W każdym przejawie twórczości odnajdywał coś wartościowego, istotnego. Wielokrotnie wywoływał zdziwienie uczonego grona, gdy na wystawy do swojej Galerii przy Jagiellońskiej zapraszał artystów amatorów, czy tzw. artystów niedzielnych. Zawsze odnajdywał jakiś punkt zaczepienia, rzecz małą, a szczególną, uchodzącą uwadze innych. To był klucz, którym otwierał drzwi każdej sztuki tej codziennej i tej ponadrzeczywistej. Nic dziwnego, że lgnęli do niego wszyscy, którzy choć raz w tym świecie zasmakowali. Przychodzili jeszcze do jego starej pracowni w internacie liceum plastycznego, gdzie mieszkał - jak to ktoś napisał - kątem u swoich prac. Potem już, po 1984 odwiedzali